TESTO DEL LIED

"Pani Twardowska"
di Adam Mickiewicz (1798-1855)

Jedzą, piją, lulki palą, Tańce, hulanka, swawola! Ledwie karczmy nie rozwalą, Chacha! chi chi! hej że! hola!
Twardowski siadł w kóncu stoła, Podparł się w boki jak basza; Hulaj dusza! hulay! woła;
Śmiészy, tumani, prze, strasza.
Żołniérzowi, co grał zucha, W szystkich łaje i potrąca; Świsnął szablą koło ucha, Już z żołniérza masz zająca.
Napatrona z trybunału,
Co milczkiem wypróżniał rondel, Zadzwonił kieską pomału, Z patrona robi się kondel.
Szewcu w nos wyciął trzy szczutki, Do łba przymknął trzy rureczki, Cmoknął, cmok, i gdańskiéj wódki, Wytoczył zełba pół beczki.
W tém gdy wódkę pił z kielicha, Kielich zaświstał, zazgrzytał; Patrzy na dno: »Co u licha? Po coś tu, kumie zawitał?«
Djablik to był w wódce na dnie, Istny Niemiec, sztuczka kusa; Skłonił się gościom układnie, Zdjał kapelusz i dał susa.
S kielicha aż na podłogę, Pada rośnie na dwa łokcię; Nos jak haczyk, kurzą nogę, I krogulcze ma paznogcie.
»A... Twardowski, witam bracie!« To mówiąc bieży obcesem! »Cóż to! Czyliż mię nie znacie? Jestem Mefistofelesem!
Wszak ze mnąś na Łyséj-Górze Robił o duszę zapisy? Cyrograf na byczéj skórze Podpisałeś ty i bisy.
Miały słuchać twego rymu; Ty, jak dwa lata przebiegą, Miałeś pojechać do Rzymu, By cię tam porwać jak swego.
Już i siedem lat uciekło, Cyrograf nadal nie służy: Ty, czarami dręcząc piekło, Ani myślisz o podróży.
Ale zemsta choć leniwa, Nagnała cię w nasce siéci; Ta karczma Rzym się nazywa; Kładę areszt na waszeci!«
Ku drzwiom Twardowski się kwapił, Na takie dictum acerbum; Djabeł za kuntusz ułapił: »At ubi nobile verbum?«
Co tu począć, kusa rada: Przyjdzie już nałożyć głową. Twardowski na koncept wpada,
I zadaje trudność nową.
»Patrz w kontrakt Mefistofilu, Tam warunki takie stoją: Po latach tylu a tylu, Gdy przyjdziesz brać duszę moją,
Będę miał prawo trzy razy Zaprządz ciebie do roboty, A ty najtwardsze rozkazy, Musisz spełnić co do joty.
Patrza, oto jest karczmy godło, Koń malowany na płótnie; Ja chcę mu wskoczyć na siodło, A koń niech zkopyta utnie.
Skręć mi przytém biczyk z piasku, Żebym miał czém konia chłostać, I wymuruj gmach w tym lasku, Bym miał gdzie na popas zostać.
Gmach będzie z ziarnek orzecha, Wysoki pod szczyt Krępaku, Z bród żydowskich ma być strzecha, Pobita nasieniem z maku.
Patrz, oto na miarę ćwieczek, Cal gruby, długi trzy cale, W każde z makowych ziarneczek Wbij mi taike trzy bretnale.«
Mefistofil duchem skoczy,
Konia czyści, karmi, poi,
Potém bicz z piasku utoczy, I już w gotowości, stoi.
Twardowski dosiadł biegusa,
Probuje podskoków, zwrotów, Stępa, galopuje, kłusa;
Patrzy, aż i gmach już gotów.
»No! wygrałeś, panie bisie; Lecz druga rzesc nieskończona, Trzeba skąpać się w téj misie; I to jest woda święcona.«
Djabeł kurczy się i krztusi, Aż zimny pot na nim bije; Lecz pan każe, sługa musi; Skąpał się biédak po szyję
Wyleciał potém jak z procy, Otrząsł sei`, i parsknął raźnie: »Teraz ju żeś w naszéj mocy, Najgorętsząm odbył łaźnię!«
»Jeszcze jedno, będzie kwita, Zaraz pęknie moc czartowska. Oto jest, patrzaj kobiéta, Moja żoneczka Twardowska.
Ja na rok u Belzebuba Przyjmę za ciebie mieszkanie, Niech przez ten rok moja luba Z tobą, jak z mężem zostanie.
Przysiąż jéj miłość, szacunek, I posłuszeństwo bez granic; Złamiesz choć jeden warunek, To cała ugoda za nic.«
Djabeł do niego pół ucha, Pół oka zwrócił do samki; Niby patrzy, niby słucha; Już tymczasem blisko klamki.
Gdy Twardowski mu dokucza, Od okien odpycha, Czmuchnąwszy dziurką od klucza, Dotąd jak czmycha tak czmycha.